Jaka powinna być idealna lektura na lato? Przyjemny romans z
happy endem, a może powieść przygodowa pełna niespodziewanych zwrotów akcji? Pewnie
każdy ma swoje typy – jedni okrągły rok czytają kryminały, inni powieści
zabierają tylko na urlop. Mi lato kojarzy się głównie z czymś lekkim, a przede
wszystkim pozytywnym. Jednak kiedy sięgałam po „Dotknij Boga” Patryka Świątka
nie nastawiałam się na nic takiego. Spodziewałam się zbioru historii ludzi
złamanych przez życie, którzy po katorżniczej podróży osiągnęli pokój serca.
Przy czym historie miały być opowiedziane w konwencji „Zbrodni i kary” – błąd
życiowy, rozważania nad nim i kilka linijek nadziei. I zostałam zaskoczona. Baaardzo
pozytywnie!
zdjęcie ze strony wydawnictwa
Regularnie zaglądam na Paragon w podróży i
obserwuję bloga na fb. Toteż, kiedy Patryk Świątek napisał, że wyrusza w
nietypową podróż i nie zabiera portfela zachodziłam w głowę, o co może w tym
chodzić. W pierwszej chwili przypomniały mi się historie ewangelizatorów,
którzy w posłuszeństwie biblijnemu nakazowi Chrystusa, by nie brać sandałów ani
laski (Mt 10, 10) posunęli się do maksimum. Przemknęło mi też przez głowę
wspomnienie artykułu o Pięknostopwiczach (więcej na ten temat) – i do tego
pomysłu byłam bardziej skłonna. Niezależnie od spekulacji, pozostało mi czekanie
na relacje z tej podróży. Doczekałam się ich w formie książki.
„Dotknij Boga” jest w
istocie zbiorem świadectw ludzi, których autor spotkał na swojej drodze. Ale
nie ma tu patosu, nie ma rozdrapywania ran – jest autentyczna radość z
odnalezienia Boga. To właśnie ta radość, którą przeżywają i dzielą się
bohaterowie działa wręcz zarażająco. Gdy w rozmowach temat schodził na czytanie,
sama byłam zaskoczona entuzjazmem, z jakim opowiadałam o miejscach opisanych w
książce.
Myśląc o tym, co napisać w tej notce, przypomniały mi się
słowa piosenki:
„Jak dobrze jest dziękować Ci Panie (…)
I opowiadać rano twoje miłosierdzie
A w nocy wierność Twoją, (…)”
– bo przyda nam się czasem – zasiedziałym katolikom – posłuchać o autentycznym spotkaniu z Bogiem, o wierze żywej. Tym samym przemyślenia Świątka w związku z modlitwą i adoracją Najświętszego zmuszają do refleksji nad własną postawą.
– bo przyda nam się czasem – zasiedziałym katolikom – posłuchać o autentycznym spotkaniu z Bogiem, o wierze żywej. Tym samym przemyślenia Świątka w związku z modlitwą i adoracją Najświętszego zmuszają do refleksji nad własną postawą.
W prologu czytamy, że jest to podróż w poszukiwaniu ubogiego
oblicza Kościoła. Nigdy nie czułam, że tego oblicza muszę szukać – zawsze było
oczywiste. Co niestety nieznaczny, że sama nim żyłam. Dlatego też świadectwo
zamieszczone w zakończeniu, dotknęło mnie najbardziej. Moje „dno” jest zwykłą
mielizną w porównani z tym, czego doświadczyli bohaterowie książki. Taka sama
jest też moja wiara – płytka. Łatwo mówić „Jezu, ufam Tobie” gdy na koncie leży
wypłata i myślimy sobie, że na wszystko zapracowaliśmy sami. Kiedyś kuzyn
powiedział mi, że portfel nawraca się na końcu. Podczas czytania miałam okazję
zastanowić się, jak bardzo życiowe jest to zdanie. I za to autorowi najbardziej
dziękuję.
Tytuł: Dotknij Boga
Autor: Patryk Świątek
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 272
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz