Z filiżanką kawy

Z filiżanką kawy

11 sierpnia 2015

Trud marzeń



Leży przede mną trzeci numer magazynu meLady, którego tematyka poświęcona jest marzeniom. Kilka inspirujących stron o tym jak piękne są marzenia i jak warto marzyć. I że warto je realizować zamiast odkładać między bajki. Także chodził za mną ten temat już kilka dni, ale dopiero zainspirowana pewną wymianą zdań na fb – poświęciłam mu więcej uwagi.
Swego czasu szukałam motywacji do regularnych treningów. Oczywiście prawdziwą motywację można znaleźć tylko w sobie, ale kiedy ból przeszywa cię od biodra do stopy, trzeba szukać dalej (najlepiej u lekarza. prywatnie.). Wklepując w Google wszelakie hasła i przechodząc od strony do strony, natrafiłam na bardzo inspirujący cytat:

zdjęcie z Google
„Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego”
Estee Lauder jest założycielką koncernu kosmetycznego nazwanego jej imieniem i nazwiskiem. Pracę w przemyśle kosmetycznym zaczęła ok. 1942, jak podaje Wikipedia  „od sprzedaży kremów do twarzy, wyprodukowanych we własnej kuchni”. W 2003 przychód jej firmy wynosił ponad 4,5 miliarda dolarów. Przyznacie sami, nieźle.
Wydaje mi się jednak, że pani Lauder troszeczkę skłamała, pewnie nawet nieświadomie. Bo przecież gdyby nie miała tego swojego marzenia – zajmowania się kosmetyką, gdyby nie odkryła swojej pasji – nie wiedziałaby na co pracować i jej praca nie przynosiła by ani satysfakcji ani owoców adekwatnych do wysiłku.

Kilka lat temu prowadziłam spotkanie, które zaczęło się od marzeń. Uczestniczki zamknęły oczy, a ja mówiłam o czym mają myśleć „Jak wygląda twój dom? Jak ty wyglądasz? Gdzie pracujesz” – potem musiały otworzyć oczy i to przeanalizować. I odpowiedzieć sobie na pytanie "Jakie jest moje podejście do życia?" Dlaczego o tym piszę? Bo zapytały mnie, o czym ja marzę. Mrugnęłam parę razy i uświadomiłam sobie, że marzę o pracy z umową, najniższą krajową i możliwością pójścia na urlop. Serio. To było moje największe – w tamtym okresie – marzenie. Pracowałam za parę groszy na zleceniu, co dzień padałam na twarz i nawet nie byłam w stanie przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz myślałam o swoich marzeniach. Zakopałam je pod stertą codzienności i nudnych obowiązków. Odłożyłam między bajki. Chciałam być ROZSĄDNA. A tak naprawdę uciekłam w wygodę. Łatwiej jest co dzień padać na twarz (nawet z 2 koła na czysto) niż wykrzesać z siebie kreatywność, podjąć ryzyko i zacząć robić, coś co się kocha. Estee Lauder nie miała stałej stawki za kręcenie kremów w kuchni. A my tak kochamy nasz komforcik, co miesiąc przelew, lista poleceń od kierownika, tłumaczenie się brakiem czasu na cokolwiek. Prawda, że to kochamy?
We wspomnianym wyżej magazynie znalazłam „dekalog” wiary w marzenia. Muszę się nim z wami podzielić.
  1. Poświęć się swojemu prawdziwemu marzeniu.
  2. Uwierz w siebie.
  3. Myśl inaczej.
  4. Przejdź do działania.
  5. Naucz się postępować z ludźmi.
  6. Trzymaj się swoich mocnych stron.
  7. Wyjdź ze strefy wygody.
  8. Ucz się nieustannie.
  9. Nigdy się nie poddawaj.
  10. Miej marzenia… i zrealizuj je!(Tekst został stworzony na podstawie książki „Miej marzenia… i zrealizuj je!” J.C. Maxwell)
Wszystkie punkty są ważne, ale ja chciałam (w towarzystwie pani Lauder) zwrócić uwagę na dwa z nich.
4. Przejdź do działania. Marzenia się spełniają, ale nic nie stanie się bez nas. Chcesz czegoś? To rusz tyłek. Nikt za ciebie nie zrealizuje twoich marzeń, nikt inny nie odkryje twojej pasji. Nie czekaj na idealne warunki – najlepszy moment jest teraz. Wszystko leży w twoich rękach. Chyba że ty wolisz leżeć w fotelu (albo za biurkiem).
7. Wyjdź ze strefy wygody. Trzeba pracować na sobą, nad realizacją swoich marzeń. Na początku nie będzie łatwo, być może wszyscy cię wyśmieją, być może zawrócisz z podkulonym ogonem. Wszystko ma swoją cenę, ale nie twoje konto w banku się tu liczy. Twoja wytrwałość, samozaparcie - oto cena.
Realizujmy się, realizujmy się naprawdę. Trzeba zwrócić uwagę na to, że są pragnienia i zachcianki. Żeby wyjaśnić o co mi chodzi, posłużę się przykładem*.
Trenuję ponieważ chcę schudnąć dziesięć kilo i wrócić do figury sprzed kilku lat. Codziennie rano zrywam się białym świtem, żeby pobiegać, wyrzekam się smażonych potraw, piję obrzydliwe soki warzywne. A wszystko po to, żeby osiągnąć wymarzony cel – dziesięć kilo mniej. A kiedy piję popołudniową kawę mam ochotę na kalorycznego batonika. Zawsze mam ochotę na batonika, najchętniej zażarłabym pięć.
Spójrzcie – jest cel i pragnienie aby go zrealizować. I jest zachcianka – baton do kawy. Czy mogę pozwolić, aby moje zachcianki wygrały z pragnieniami? Na tym właśnie polega praca, wyjście ze strefy komfortu. Wcale nie muszę schudnąć, mogę jeść co tylko mi przyjdzie do głowy i w każdej ilości. Pytanie tylko, czego chcę naprawdę. Czego chcę, nie co muszę.

Marzenia nie mają służyć jako umilacze czasu między jednym a drugim nudnym obowiązkiem. Ich źródło tkwi w głębi naszej istoty. Naszym powołaniem jest realizacja marzeń. Pomyśl teraz o swoich marzeniach, tych najgłębszych. Są tam jeszcze?
Niedawno (tuż przed wspomnianą dyskusją na fb) natknęłam się na artykuł „Nie przejmuj się sposobem, gdy nie znasz powodu” [link]. Nie pytaj „jak?” tylko „po co?”. Nie zrealizujesz się jeśli skupisz się na szukaniu odpowiednich warunków. Zrealizujesz się, jeśli będziesz znał siebie. O tym jak ważne jest poznanie siebie i jak bardzo może nam w tym pomoc świadomość naszych marzeń, dowiedziałam się już dawno temu. Osoby, które nie potrafią odpowiedzieć na postawione w tym akapicie pytania odsyłam tutaj: Jak odkryć swoją pasję i zacząć nią żyć?
Jeśli szukacie jeszcze jakichś złotych myśli, zerknijcie na to: Inspiracje
Jeśli chcielibyście poczytać o krętej - i dość zaskakującej - drodze do zrealizowania marzenia, historia Anwen jest idealna.

Życzę powodzenia Wam i sobie!

P.S. Między powstaniem, a publikacją tego postu, na blogu Wiedźmy pojawiła się bardzo inspirująca lista :D
P.S. Doktor Hause zawsze spoko: klik 

*nie mówię o sobie, to przykład z głowy ;)

1 komentarz:

  1. Jagna, ale Ty pięknie inspirujesz! Dla mnie najważniejszym podpunktem w spełnianiu marzeń będzie "Wyjdź ze strefy komfortu". Powieszę sobie to nawet nad łóżkiem i będę powtarzać jak mantrę, by wpoić to sobie w końcu do głowy :)

    OdpowiedzUsuń